4. Pan T w naszych sercach

Damian próbował patrzeć na świat oczami pana T, dlatego zamontował w jego domku solidne drewniane drzwi, gdy zorientował się, jak bardzo lokator ceni swoją prywatność; kiedy zobaczył, jak pan T ślizga się na pochylniach, okleił je papierem ściernym. Ja natomiast miałam obsesję na punkcie jego zdrowia i drżałam z obawy, że każda drzemka lub nieudana próba wspinaczki na stolik do kawy może być sygnałem śmiertelnej choroby.

Czułam, że nasz świat dostosowuje się do potrzeb pana T – i bardzo mi się to podobało. Damian i ja nie jadaliśmy już tak często kolacji na mieście, lecz spędzaliśmy wieczory w naszym salonie, promieniejąc dumą, gdy pan T z wielką powagą wciągał do swojego domku jabłka i skarpetki. Bywały takie noce, że czuwaliśmy na kanapie do drugiej, trzeciej lub czwartej nad ranem, czekając, aż nocny pan T obudzi się i cicho zbiegnie po schodach.

Przestaliśmy razem podróżować, żeby jedno z nas zawsze było w domu i dotrzymywało mu towarzystwa, a jeśli musieliśmy wyjechać, to wynajmowaliśmy opiekunkę, zostawiając jej instrukcję grubą na ponad dwa centymetry. Na imprezach porównywaliśmy opowieści naszych przyjaciół o ich dzieciach z naszymi wiadomościami o najnowszych sztuczkach pana T i jego aktualnych fascynacjach: drewnianych nożach i widelcach, nakrochmalonych serwetkach restauracyjnych, łososiowym sashimi.

Zamieściłam na Facebooku zdjęcia pana T jedzącego fasolkę szparagową, z łapkami utytłanymi sosem pomidorowym, a także odpoczywającego, z aureolą wąsów wokół pyszczka.

Ale przez cały czas nie dawała nam spokoju myśl, że pan T nie ma przed sobą długiego życia. Większość szczurów ulicznych żyje krócej niż rok. W niewoli wiele tych zwierząt umiera przed ukończeniem trzech lat.

Back to Top