2. Pierwsze tygodnie. Zadomowienie

Kiedy następnego ranka Damian i ja zobaczyliśmy, że pan T jakimś cudem wciąż oddycha, obiecaliśmy sobie, że wypuścimy go na wolność, gdy tylko całkowicie wyzdrowieje. Został ocalony, ale był dzikim zwierzęciem, które zasługuje na to, żeby żyć wśród osobników własnego gatunku. Nie wspominając już o tym, że czytaliśmy o licznych groźnych chorobach, przenoszonych przez gryzonie.

Nie chcąc się do niego przywiązywać, unikałam go, cóż… jak zarazy.

Mimo to, kiedy pan T wzmacniał się przez następne tygodnie, nie mogliśmy powstrzymać się od świętowania drobnych, ale ważnych wydarzeń w jego życiu, takich jak chwila po kilku dniach spędzonych w naszym domu, kiedy w dłoni Damiana otworzył oczy; wieczór, kiedy przestał się bać lśniących płytek podłogowych; dzień, w którym potraktował rower jak gimnastyczne drabinki, a jego oczy, czarne jak u krewetki, błyszczały z podniecenia, gdy wdrapywał się na pedały.

Pan T zaczął czuć się jak u siebie w domu, konfiskując korespondencję, długopisy i całe plasterki pizzy, które wciągał pod kanapę, a później wygryzł korytarz w samej kanapie. Było jasne, że zamierza osiedlić się tu na dłużej. Ale czy rzeczywiście możemy trzymać to zwierzę? Z drugiej strony, czy powrót pana T do życia na wolności w ogóle jest możliwy?

Zadzwoniliśmy do profesora Uniwersytetu Warszawskiego, znawcy obyczajów szczurów. Powiedział nam, że oswojone osobniki tego gatunku po wypuszczeniu w lesie na wolność w ciągu kilku godzin zaczynają zachowywać się jak dzikie szczury. A więc nic nie stało na przeszkodzie, abyśmy pożegnali pana T i zajęli się własnym życiem.

Nic z wyjątkiem tego, że nie mogliśmy się oprzeć jego urokowi.

Back to Top